Byłam już po
badaniach u mojej pani doktor, zabroniła mi się denerwować, ale rozumiała też,
w jakiej jestem sytuacji. Maluszek był zdrowy i rozwijał się prawidłowo, więc
chociaż jedna wiadomość była dobra tego dnia.
- Przyjdź na
wizytę za miesiąc, może dowiemy się czy to chłopiec, czy dziewczynka.
-Dobrze pani
doktor, będę pamiętała, do zobaczenia w takim razie.
-Do widzenia
Samantho, dbaj o siebie!
Postanowiłam w końcu wrócić do
domu, nie mogłam się dłużej szlajać, gdy trzeba było wymyślić sposób
powiedzenia o wszystkim rodzinie. Tak więc wolnym krokiem skierowałam się w
stronę mojego osiedla, będąc już przy drzwiach, zdziwiłam się bardzo widokiem
samochodu ojca, który powinien być jeszcze w pracy. Weszłam do korytarza i natchnęłam się tam na stertę walizek. Ruszyłam do
salonu, gdzie siedział mój ojciec, który nie miał zbyt radosnej miny, a gdy
mnie zauważył szybko podszedł w moją stronę.
-Myślałaś, że to się nie
wyda?! Jak długo chciałaś to ciągnąć?!
-Ale o co chodzi tato?
-Jesteś w ciąży, czy nie?!-i
wtedy zrozumiałam jego wzburzenie.
-Tak jestem, ale tato ja…
-Zamilcz! W korytarzu stoi
twoja walizka, masz tam potrzebne ci rzeczy, resztę zabierzesz kiedyś, a teraz
masz się stąd wynosić, ja dziwki w domu trzymał nie będę.
-A jakoś tą
swoją dziewczynę tu trzymasz!-wykrzyczałam będąc już przy drzwiach. Nie wiedząc
co ze sobą zrobić, skierowałam się w stronę dworca, gdzie wsiadłam do autokaru,
jadącego w stronę Cleveland. Miałam tylko nadzieję, że chociaż brat mnie
przyjmie do siebie i moje dziecko nie będzie musiało w przyszłości wychowywać
się na ulicy.
*
Wysiadłam na przedmieściach Cleveland i ruszyłam na
poszukiwania domu Zach’a, o którym wiedziałam tylko tyle, że znajduje się na 21
King Ave. Popytałam trochę ludzi i po długim czasie w końcu stanęłam przed
bramą dużego domu z jeszcze większym ogrodem. Żeby wejść na teren posesji,
trzeba wpisać siedmiocyfrowe hasło, które na szczęście znałam, więc po chwili stąpałam
po szerokim podjeździe. Dotarłszy do drzwi, otworzyłam je i powoli weszłam do
środka, zastanawiając się, gdzie też może znajdować się mój braciszek.
-Halo! Jest tu ktoś?! –rzuciłam
głośno, idąc dalej korytarzem. Nagle zauważyłam przed sobą jakiegoś mężczyznę,
ubranego tylko w luźne spodnie dresowe, który zbliżał się do mnie.
-Kim jesteś i co tu
robisz?-zapytał z nieprzyjemną miną.
-To ja powinnam o to
zapytać. Zach nigdy nie mówił, że ktoś gości w jego domu.
-Nie jestem tu gościem, to
po pierwsze, a po drugie, mój przyjaciel nie spodziewa się dziś gości i nie
znam cię, więc albo wyjdziesz sama, albo ci w tym pomogę.
-Tchnij mnie tylko, a mój
braciszek na pewno ci przywali.-powiedziałam z triumfalnym uśmieszkiem.
-Kim ty do diabła jesteś?
-Samantha Roerig, siostra Zach’a Roerig’a.
-Ty jesteś tą słodką blondyneczką,
której zdjęcia wiszą w jego sypialni? Ty?
-Tak, ta. Gdzie on i jego
dziewczyny?
-Pojechali z
małą do pediatry, od wczoraj trochę pokasłuje. Powinni zaraz wrócić. Czemu Zach nie wspomniał o twoim przyjeździe?
-Nawet ja nie wiedziałam,
że tu przyjadę, a co dopiero on.
-Uciekłaś z domu, czy coś?
Po tym co słyszałem o waszym ojcu to bym się nie zdziwił, sam bym już dawno
zwiał.
-Nie, nie
uciekłam.-powiedziałam smutnym głosem.
-A…-nie dokończył, ponieważ
usłyszeliśmy otwieranie się drzwi frontowych i chwile później w salonie, gdzie
siedzieliśmy na kanapie, pojawił się mój brat z rodzinką. Gdy mnie zauważyli, stanęli
jak wryci i patrzyli ze zdziwieniem.
-Hej braciszku, czemu masz
taką minę jakbyś ducha zobaczył?-zapytałam udając rozbawienie, choć w środku
byłam strzępkiem nerwów.
-Sami wiem co się mniej
więcej stało, tata do mnie dzwonił, tak mi przykro.-powiedział, podchodząc do
mnie i biorąc w swoje silne ramiona.
-Co on ci dokładnie
powiedział?-zapytałam, zdając sobie sprawę, że płaczę, więc szybko wytarłam
słone krople.
-Podobno zadzwonił do
niego jakiś chłopak i oznajmił, że jesteś w ciąży, a on wyrzucił cię z domu. Wspomniał
też coś o nazwaniu jego panienki dziwką, ale już wtedy go nie
słuchałem.-przyznał z małym uśmieszkiem, zaraz jednak poważniejąc.
-Cóż, prawdą jest to co ci
powiedział, nawet ta część z jego dziewczyną, ale ja tylko się broniłam. To on
rzucił tekstem, że dziwki w domu trzymać nie będzie, a ja grzecznie
stwierdziłam, że tą całą Alice jednak tam mieszka.
-Nieźle młoda, moja krew
normalnie. Chętnie bym mu przywalił za obrażanie cię.
-Sebastian groził, że jak
nie pozbędę się problemu to powiadomi o wszystkim ojca, ale sądziłam, że tego
nie zrobi. Nie wiem jak ja mogłam go choćby tolerować, a co dopiero kochać.
-Czekaj, jakiś debil kazał
ci usunąć dziecko?! Powiedz mi który to, zabije gnoja!-wybuchł w końcu mój
brat.
-Spokojnie Zach, grunt że
twoja siostra nie posłuchała go. Bo nie posłuchałaś, co?-rzucił jego
przyjaciel, łapiąc go za ramiona.
-Ty powinieneś mnie
rozumieć, zwłaszcza ty Kev.
Chłopak zrobił się nagle wściekły i szybko pobiegł na
górę, po drodze trzaskając drzwiami. Chwilę później usłyszeliśmy płacz dziecka
i wściekłą Kamilę. Spojrzałam na brata pytająco na co tylko wzruszył ramionami
i po szybkim „piętro, trzecie drzwi po prawej”, zniknął właśnie tam, zabierając
mój bagaż.