wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 3



            Spojrzałam na brata pytająco na co tylko wzruszył ramionami i po szybkim „piętro, trzecie drzwi po prawej”, zniknął właśnie tam, zabierając mój bagaż. Chwilę później również udałam się na piętro, do pokoju który wyznaczył mi chłopak. Byłam w tym domu po raz pierwszy, jednak brat zrobił mi tu pokój już jakieś trzy lata wcześniej. Był dużo fajniejszy od mojej sypialni w mieszkaniu ojca, dominowały tu moje ulubione kolory, dużo miejsca. Po  dziesięciogodzinnej jeździe i włóczeniu po ulicach Cleveland byłam wykończona, była godzina dziewiąta trzydzieści, a ja marzyłam tylko o ciepłym łóżku. Położyłam się z zamiarem krótkiej drzemki i usnęłam na długi czas.


                Obudził mnie delikatny dotyk na policzku, otworzyłam oczy i zauważyłam mojego brata, który się uśmiechał.
-Hej słoneczko, jak ci się spało?
-Gdzie ja…
-U mnie w domu, przyjechałaś, bo ojciec wyrzucił cię z domu.-zaczął tłumaczyć mi chłopak, przez co wróciły do mnie wydarzenia z przed zaśnięcia.-Jesteś głodna? Pewnie, że tak, po co ja się w ogóle pytam. Pewnie teraz jesz za dwóch, nie jak kiedyś.
-Taaa… staram się zdrowo odżywiać. Wybacz, że przyjechałam bez zapowiedzi, jakoś nie zdążyłam zadzwonić.-powiedziałam, próbując się szczerze uśmiechnąć, ale nic z tego nie wyszło.
-Od kiedy wiesz o ciąży? I czemu mi nic nie powiedziałaś?
-Od jakichś dwóch miesięcy,-spuściłam wzrok na swoje ręce- zemdlałam w szkole i wezwali pogotowie, tam mi wszystko powiedzieli. Nie chciałam cię martwić i nie wiedziałam jak zareagujesz, obstawiałam nawet wybuch szału.

-Siostrzyczko, ja przecież też byłem w podobnej sytuacji, sama wiesz, że Kamila również wpadła. Jedyne czego nie mogę zrozumieć to postępowanie tego h*ja, który jest ojcem. Jak można chcieć zabić własne dziecko? A teraz może lepiej szoruj do łazienki  i pójdziemy zjeść kolacje.
                Zrobiłam tak jak powiedział, wzięłam gorący prysznic, ubrałam się w czyste ubrania i wróciłam do pokoju, a później razem z bratem zeszliśmy do kuchni, gdzie znajdował się jego znajomy.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz