14.03.2013r.
Mijają już trzy miesiące, odkąd
dowiedziałam się o ciąży, na razie nikt o tym nie wie. Zrezygnowałam z
treningów, gdyż bałam się powracającej utraty przytomności, chodzę do lekarza.
Dziecko rozwija się prawidłowo, jak na razie, dziś po szkole mam kolejną
wizytę. Idę właśnie na pierwszą lekcję,
a na przerwie obiadowej zamierzam powiedzieć o wszystkim Sebastianowi, w końcu
to także jego dziecko. Od kilku dni jest jakiś inny, ciągle czymś zajęty, ma
mało czasu dla mnie. Dwie pierwsze lekcje mijają mi niesamowicie spokojnie,
trzecia-biologia. Wchodzę do Sali i rozglądam za wolnym miejscem, zmierzam w
kierunku ostatniej ławki pod oknem, nagle słyszę swoje imię oraz śmiechy.
Patrzę na wesołków i widzę Mirandę, wraz z dwójką innych dziewczyn,
spoglądających w moją stronę. Nie robiąc sobie nic z jej ewidentnej zaczepki,
zajmuje swoje miejsce i wyciągam książki. Nagle przy mojej ławce staje cała
trójka, z triumfalnymi uśmieszkami.
-Witaj
Sami, twój chłopak kazał ci przekazać,
że będzie czekał na ciebie w sali od
plastyki na długiej przerwie. Ma ci coś bardzo ciekawego do powiedzenia.-rzuciła ze śmiechem i odeszła.
Zastanawiałam się nad jej słowami przez cały czas, aż
w końcu nadeszła długa przerwa. Skierowałam się szybko do odpowiedniej Sali,
weszłam tam i usłyszałam czyjś chichot.
-A co z twoją
Sam?-rozpoznałam głos Mirandy.
-Nie zależy mi, po prostu
dobrze mi było ją pieprzyć.-odpowiedział jej…Sebastian! Szybko podleciałam do
drzwi kantorka, otworzyłam je i moim oczom ukazała się wcześniej wspomniana
dwójka, z bardzo uszczuplonym zestawem ubrań na sobie.
-O, Sam, co ty tu robisz?
Nie wytrzymałam i uderzyłam go z liścia w policzek.
-Słyszałam wszystko! Jesteś
kompletnym dupkiem! I pomyśleć, że chciałam ci powiedzieć o dziecku!-dopiero po
chwili zorientowałam się co wyszło z moich ust, ale było już za późno.
-Jakim dziecku?! Nie
chcesz mi chyba powiedzieć, że zaciążyłaś?!
-Właśnie to chciałam ci
powiedzieć zanim dowiedziałam się jakim debilem jesteś!
-Masz je usunąć,
słyszysz?! Masz się pozbyć tego!!
-Nie zrobię tego! Nigdy mnie
do tego nie zmusisz!-krzyknęłam i odwróciłam się by odejść lecz chwycił mnie
mocno za ramię.
-Jeśli nie usuniesz tego
dziecka, to zniszczę cię! Zacznę od powiedzenia twojemu ojcu!
Wyrwałam się i wybiegłam z pomieszczenia, a następnie
ze szkoły. Siedziałam w pobliskim parku, czekając na godzinę wizyty u
ginekologa i myśleniu co dalej zrobię. Jeśli ojciec się dowie to mam jak w
banku, że wyrzuci mnie z domu, a brat mieszka ze swoją rodziną oraz kumplem,
więc raczej by mnie nie przygarnął. Nie chciałam i przede wszystkim nie mogłam zabić
swojego dziecka. Musiałam znaleźć jakieś rozwiązanie.
*
Byłam już po badaniach u mojej pani doktor, zabroniła
mi się denerwować, ale rozumiała też, w jakiej jestem sytuacji. Maluszek był
zdrowy i rozwijał się prawidłowo, więc chociaż jedna wiadomość była dobra tego
dnia.
- Przyjdź na wizytę za
miesiąc, może dowiemy się czy to chłopiec, czy dziewczynka.
-Dobrze pani doktor, będę
pamiętała, do zobaczenia w takim razie.
-Do widzenia Samantho,
dbaj o siebie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz