środa, 1 października 2014

Rozdział 1



14.03.2013r.
                Mijają już trzy miesiące, odkąd dowiedziałam się o ciąży, na razie nikt o tym nie wie. Zrezygnowałam z treningów, gdyż bałam się powracającej utraty przytomności, chodzę do lekarza. Dziecko rozwija się prawidłowo, jak na razie, dziś po szkole mam kolejną wizytę.  Idę właśnie na pierwszą lekcję, a na przerwie obiadowej zamierzam powiedzieć o wszystkim Sebastianowi, w końcu to także jego dziecko. Od kilku dni jest jakiś inny, ciągle czymś zajęty, ma mało czasu dla mnie. Dwie pierwsze lekcje mijają mi niesamowicie spokojnie, trzecia-biologia. Wchodzę do Sali i rozglądam za wolnym miejscem, zmierzam w kierunku ostatniej ławki pod oknem, nagle słyszę swoje imię oraz śmiechy. Patrzę na wesołków i widzę Mirandę, wraz z dwójką innych dziewczyn, spoglądających w moją stronę. Nie robiąc sobie nic z jej ewidentnej zaczepki, zajmuje swoje miejsce i wyciągam książki. Nagle przy mojej ławce staje cała trójka, z triumfalnymi uśmieszkami.

-Witaj Sami,  twój chłopak kazał ci przekazać, że  będzie czekał na ciebie w sali od plastyki na długiej przerwie. Ma ci coś bardzo ciekawego do powiedzenia.-rzuciła ze śmiechem i odeszła.
                Zastanawiałam się nad jej słowami przez cały czas, aż w końcu nadeszła długa przerwa. Skierowałam się szybko do odpowiedniej Sali, weszłam tam i usłyszałam czyjś chichot.
-A co z twoją Sam?-rozpoznałam głos Mirandy.
-Nie zależy mi, po prostu dobrze mi było ją pieprzyć.-odpowiedział jej…Sebastian! Szybko podleciałam do drzwi kantorka, otworzyłam je i moim oczom ukazała się wcześniej wspomniana dwójka, z bardzo uszczuplonym zestawem ubrań na sobie.
-O, Sam, co ty tu robisz?
                Nie wytrzymałam i uderzyłam go z liścia w policzek.
-Słyszałam wszystko! Jesteś kompletnym dupkiem! I pomyśleć, że chciałam ci powiedzieć o dziecku!-dopiero po chwili zorientowałam się co wyszło z moich ust, ale było już za późno.
-Jakim dziecku?! Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że zaciążyłaś?!
-Właśnie to chciałam ci powiedzieć zanim dowiedziałam się jakim debilem jesteś!
-Masz je usunąć, słyszysz?! Masz się pozbyć tego!!
-Nie zrobię tego! Nigdy mnie do tego nie zmusisz!-krzyknęłam i odwróciłam się by odejść lecz chwycił mnie mocno za ramię.
-Jeśli nie usuniesz tego dziecka, to zniszczę cię! Zacznę od powiedzenia twojemu ojcu!
                Wyrwałam się i wybiegłam z pomieszczenia, a następnie ze szkoły. Siedziałam w pobliskim parku, czekając na godzinę wizyty u ginekologa i myśleniu co dalej zrobię. Jeśli ojciec się dowie to mam jak w banku, że wyrzuci mnie z domu, a brat mieszka ze swoją rodziną oraz kumplem, więc raczej by mnie nie przygarnął. Nie chciałam i przede wszystkim nie mogłam zabić swojego dziecka. Musiałam znaleźć jakieś rozwiązanie.
*
                Byłam już po badaniach u mojej pani doktor, zabroniła mi się denerwować, ale rozumiała też, w jakiej jestem sytuacji. Maluszek był zdrowy i rozwijał się prawidłowo, więc chociaż jedna wiadomość była dobra tego dnia.
- Przyjdź na wizytę za miesiąc, może dowiemy się czy to chłopiec, czy dziewczynka.
-Dobrze pani doktor, będę pamiętała, do zobaczenia w takim razie.
-Do widzenia Samantho, dbaj o siebie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz